Gdyby Szekspir był dziś programistą, to pytanie „testować czy nie testować?" z pewnością zaprzątałoby mu głowę podczas pracy z legacy kodem. Każdy, kto rozwija system e-commerce, zna ten moment – stoisz na rozdrożu: dodać testy, czy liczyć, że Twoje praca znów przejdzie przez deploy bez ofiar? Umówmy się: to drugie rzadko kończy się dobrze.
Wyobraź sobie, że wszystko działa jak trzeba. Klienci składają zamówienia, system pracuje płynnie, a Ty wprowadzasz niewielką zmianę i nagle… koszyk przestaje działać. Skrzynka supportu wybucha, sprzedaż spada, a Ty gasisz pożar na produkcji.
Dlatego testowanie to nie fanaberia. To konieczność.
Dobra wiadomość? Nie musisz przepisywać całego systemu od nowa, żeby wprowadzić testy. Można zrobić to krok po kroku, strategicznie i bez wywracania obecnego procesu developmentu do góry nogami. W tym artykule pokażemy Ci, jak to zrobić skutecznie – tak, żeby testy naprawdę działały, a nie tylko wyglądały dobrze w repozytorium.
Nie ma jednej uniwersalnej drogi (sorry!). Każdy system legacy ma swoją historię, strukturę i sposób pracy zespołu. Istnieją jednak sprawdzone strategie, które pomagają wprowadzić testy bez nadmiernego ryzyka.
Na początek warto przypomnieć sobie podstawowe typy testów:
Testy jednostkowe (Unit tests) – sprawdzają pojedyncze klasy, funkcje czy metody w izolacji. Szybkie, idealne do wychwytywania błędów na wczesnym etapie.
Testy integracyjne – testują współpracę między modułami, czyli jak różne części systemu dogadują się ze sobą.
Testy end-to-end (E2E) – symulują realne działania użytkownika, np. cały proces zakupowy od dodania produktu do finalizacji zamówienia.
Testy akceptacyjne – sprawdzają, czy system spełnia wymagania biznesowe i może trafić na produkcję.
Testy wydajnościowe – badają stabilność i szybkość systemu pod różnym obciążeniem.
Testy regresyjne – upewniają się, że nowe zmiany nie psują istniejących funkcji.
W e-commerce szczególnie ważne są testy end-to-end i akceptacyjne, bo to one weryfikują, czy kluczowe procesy – jak checkout czy płatność – działają bezbłędnie.
Nie testujesz wszystkiego naraz. To nie ma sensu ani technicznego, ani biznesowego. Zamiast tego zacznij od obszarów krytycznych, które mają największy wpływ na przychód i doświadczenie użytkownika.
W e-commerce to zazwyczaj:
Checkout – czyli wszystko od koszyka po płatność i potwierdzenie zamówienia. Jeśli coś tu padnie, tracisz pieniądze.
Logowanie i rejestracja – te funkcje kształtują pierwsze wrażenie użytkownika i jego dalszą interakcję z platformą. Problemy z logowaniem mogą prowadzić do frustracji klienta, a co za tym idzie porzuceniem koszyka.
Płatności – każdy błąd w płatności to nie tylko utrata sprzedaży, ale też utrata zaufania.
Promocje i kody rabatowe – często zawierają złożoną logikę biznesową. Błędy mogą kosztować realne pieniądze albo prowadzić do nadużyć.
Zacznij od analizy ryzyka: które funkcje mają największe znaczenie? Które najczęściej zawodzą? Tam właśnie powinny trafić pierwsze testy.
Brak testów to często efekt starego kodu, ale nie trzeba od razu robić rewolucji. Można stopniowo refaktoryzować, żeby kod stał się bardziej modularny i testowalny.
Co warto zrobić:
Wydzielić logikę biznesową do osobnych klas i modułów. Zyskasz czytelność i możliwość testowania kawałek po kawałku.
Wprowadzić Dependency Injection (DI) – dzięki temu łatwiej podmieniać zależności i testować komponenty osobno.
Ograniczyć statyczne metody i singletony – generują globalny stan i utrudniają testy.
Modularyzować aplikację – mniejsze, niezależne moduły = łatwiejsze testy i większa elastyczność.
I najważniejsze: nie musisz testować całej aplikacji od razu. Każda zmiana to okazja, żeby dodać test. Z czasem pokrycie będzie rosnąć, a system stanie się bardziej stabilny i łatwiejszy w utrzymaniu.
Testy to nie magiczne zaklęcie, które rozwiąże wszystkie problemy w projekcie. Dla mniej doświadczonych developerów mogą wydawać się sporym obciążeniem – wydłużają czas wdrożenia nowej funkcji, wymagają dodatkowego wysiłku. Ale ta inwestycja naprawdę się opłaca. Z czasem aplikacja staje się łatwiejsza w utrzymaniu, a błędy łatwiej wychwycić i naprawić.Jeśli masz okazję, warto skorzystać z wiedzy kogoś, kto ma doświadczenie w testowaniu. Dobra osoba pokieruje Cię na starcie, pomoże uniknąć typowych błędów i znacznie przyspieszy cały proces nauki.
Sylius to open-source’owa platforma e-commerce oparta na Symfony. Elastyczna, skalowalna i idealna dla firm, które chcą mieć pełną kontrolę nad tym, co dzieje się w ich systemie sprzedaży.
Jedna z jej największych zalet? Podejście test-first.
Sylius został zbudowany z myślą o BDD (Behavior-Driven Development) i TDD (Test-Driven Development). To znaczy, że od początku stawia na jakość kodu i możliwość testowania wszystkiego – od małych komponentów po całe scenariusze biznesowe.
Co więcej:
Framework udostępnia solidne narzędzia do testów od razu po instalacji.
Testowanie nie jest obowiązkowe, ale bardzo mocno wspierane.
Przeglądając testy źródłowe Syliusa, można nauczyć się, jak budować dobrze przetestowany e-commerce.
Dla firm, które chcą uciec od ciężkich, monolitycznych platform i budować nowoczesny, zwinny system sprzedaży – Sylius to zdecydowanie coś, na co warto spojrzeć.
Testy nie są po to, żeby łapać błędy. Są po to, żeby mieć pewność, że system działa – teraz i po każdej zmianie. W e-commerce każda pomyłka kosztuje, dlatego warto wdrożyć podejście testowe, nawet jeśli zaczynasz od legacy kodu.
Nie musisz robić wszystkiego w tym samym czasie. Zacznij od kluczowych procesów, refaktoryzuj stopniowo i traktuj testy jako naturalny element developmentu.
A jeśli chcesz robić to na poważnie – wybierz narzędzia, które to wspierają. Sylius, ze swoim test-first DNA, może być tu prawdziwym game-changerem.